TAM, GDZIE KOŃCZY SIĘ TURCJA CZ. 2/2

TAM, GDZIE KOŃCZY SIĘ TURCJA CZ. 2/2

Zeszliśmy w boczne uliczki, podziwiać klimat miasta. Wypatrzyliśmy schody, z nich zrobiliśmy zdjęcie, które stało się wizytówką naszego wyjazdu. Dopiero w tamtym momencie poczuliśmy, jak wiele osiągnęliśmy, a jednocześnie, jak absurdalny jest nasz wyjazd. W umysłach cofnęliśmy się do podstawówki i gimnazjum, gdy czytaliśmy te wszystkie wzmianki o jakiś abstrakcyjnych terenach, gdzie przez tysiąclecia rodziła się kolebka i historia znanej nam cywilizacji. To wszystko gdzieś tam daleko na wschodzie, gdzie nigdy w życiu nie będziemy. Tymczasem jesteśmy. Dotarliśmy tutaj podczas naszej pierwszej w życiu podróży autostopem, stoimy z naszym psem, kundlem adoptowanym ze schroniska. Stoimy i patrzymy na setki tysięcy kilometrów kwadratowych, nazywanych kiedyś Mezopotamią – CZĘŚĆ 1 RELACJI TUTAJ

Read more
Tam, gdzie kończy się Turcja cz. 1/2

Tam, gdzie kończy się Turcja cz. 1/2

Nocleg nad jeziorem Hazar nie był wybitnie przyjemny. Widok z urwiska był niczego sobie, ale okolica była pełna śmieci. W Turcji to standard, ale tutaj było wyjątkowo obleśnie, bo oprócz plastikowych śmieci, wszędzie leżały zużyte chusteczki higieniczne. Była to chyba ulubiona miejscówka okolicznej ludności do robienia ognisk. Kilkaset metrów od naszego obozowiska trwała też jakaś impreza dla młodzieży. Mieliśmy znienawidzone przeczucie, że w środku nocy staniemy się atrakcją do podglądania. Nie pomyliliśmy się, ze 3 razy było słychać grupę ludzi blisko nas. Wtedy cieszyliśmy się, że Turcy średnio przepadają za psami. Szczek Snupiego brzmi tak groźnie, jak groźba 2-letniej dziewczynki, ale na Turków w zupełności wystarczy.

Read more
Podróż do Armenii cz. 3/3

Podróż do Armenii cz. 3/3

Młodzieńcy stawali się coraz bardziej nachalni wobec Izy, więc postanowiliśmy się ewakuować. Dwóch odwiozło nas na górę, z krótkim postojem, bo stara Łada odmówiła posłuszeństwa. Chłopaki nie przejęli się za bardzo, polali wszystko zimną wodą i oznajmili, że trzeba chwilę poczekać. Zabrali nas nad wysoką przepaść, zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca startu kolejki. Chłopaki, niczym japońscy turyści, domagali się zdjęcia za zdjęciem, we wszystkich możliwych kombinacjach, ja z nimi, oni z Izą, oni sami, my wszyscy, raz jeden z lewej, raz z prawej.

Read more