Z PSEM W GÓRY albo DO LASU – NA JAKICH WARUNKACH I JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ?

Góry Huayhuash w Peru. My ze Snupkiem na wysokości ok. 5 000 m n.p.m., a szczyty za nami mają ponad 6 000 m wysokości.

Odnośnie podróżowania z psem po górach istnieją dwie kwestie, które wywołują liczne kontrowersje:

1) bezpieczeństwo i zdrowie psa,

2) wpływ psa na środowisko, a dokładniej, dzikich zwierząt w nim żyjących – co odnosi się pośrednio do przebywaniem psa w każdym innym środowisku niż góry – więc nasz artykuł wyjaśni też, jak zachowywać się z psem np. w lesie. 

Czy psa można zabrać w góry? Zdecydowanie, TAK! Poniżej wyjaśniamy i odpowiadamy – zarówno przeciwnikom tego pomysły, jak i też zwolennikom, ale łamiącym wszelkie zasady szacunku do natury i dzikich zwierząt – jak robić to odpowiedzialnie. 

Obydwie wymienione kwestie to zagadnienia banalnie prosta do rozwiązania, pod warunkiem używania przez nas, tj. właścicieli psów, mózgu! Myślenia logicznego i spokojnego, okazywania szacunku i kultury innym zwierzętom i turystom. No i włożenia w wychowanie psa i samego „spaceru” odrobiny pracy i wysiłku.

Zacznijmy od wpływu na środowisko. To temat, który interesuje zapewne więcej osób, w tym te, które tu zajrzały, a mają negatywne nastawienie do przebywania psów na łonie natury. W niektórych rejonach pełnych dzikiego życia, zwłaszcza tych o niskim natężeniu ruchu turystycznego, samo pojawienie się psa (lub jego zapachu) wywoływać może niepokój u innych zwierząt. Przypuszcza się, że zwierzęta kojarzą go z wilkiem lub lisem itp. drapieżnikami. Bardzo wrażliwe są np. niektóre gatunki ptaków – choć obecność człowieka wywołuje u nich również niepokój, to o wiele słabszych skutkach i o innych reakcjach niż obecność psa (wskazują to np. badania z okolic Sydney w Australii – artykuł o tym). Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo wyniki zależą od wielu innych czynników. Przykładowo – inaczej wygląda reakcja zwierząt przy szlakach wybitnie uczęszczanych przez turystów, gdzie obecność ludzka już dawno spowodowała przeniesienie się zwierząt daleko od ścieżek lub zmianę ich zachowań (co wyczytać można między wierszami z tych samych badań z Sydney, jak też wielu innych badań, do których linki zamieszczone są na końcu tego artykułu). Jeszcze inne badania pokazują, że pies biegnący luzem po ścieżce jest mniej inwazyjny niż człowiek idący poza szlakiem z psem na smyczy – a więc dochodzi tutaj kolejna zależność, która udowadnia, że to nie pies jest meritum ingerencji, a sam fakt tej ingerencji ze strony człowieka – strona z badaniami .

Sprawa nie jest też prosta przy uwzględnieniu innych zmiennych. By je uwypuklić, podać należy dwie skrajne sytuacje. Z jednej strony, co z ekosystemami, w których pies jest całkowicie nieznany, tak samo nie istnieją tam drapieżniki, z którymi zwierzęta mógłby utożsamiać psa? Czy niepokój zwierząt będzie duży? Z drugiej strony, co z ekosystemami, gdzie takie drapieżniki są bardzo powszechne (i inne zwierzęta nauczyły się doskonale odróżnić psa od wilka, a niektóre są wręcz niejako przyzwyczajone do jego [wilka, lis itp.] stałej obecności.

Podsumowując, bardzo wiele zjawisk zależy od charakterystyki danego miejsca i gatunków tam występujących. To o tyle istotne, że np. w górach, powyżej danej wysokości, ilość dzikich zwierząt spada diametralnie w porównaniu do np. lasu na nizinach (aczkolwiek należy uwzględnić jeszcze zależność klimatu, w jakich te góry się znajdują. W Andach, w amazońskiej części Ameryki Południowej, na 2500 m n.p.m. mamy wciąż las deszczowy, podczas gdy w Europie już tylko ostre skały. Tutaj jednak znowu pojawia się cały łańcuch zmiennych zależności, zaczynający się od tego, że w obydwu tych miejscach występują zupełnie inne gatunki zwierząt. Zamiast wilków czy lisów, w Ameryce Południowej są pumy, jaguary i inne kotowate).

Dlatego proponuję Wam, by na spokojnie przeczytać różne badania, do których odnośniki załączam na końcu artykułu. Byście sami mogli zobaczyć, jak wiele zależności oraz czynników może mieć kluczowe znaczenie dla całej sytuacji. Trzeba je samodzielnie wyczytać między głównymi tezami, bo z jakiś powodów często nie są one zauważane (czy podkreślane) przez samych autorów tych opracowań. Jest to efekt prowadzenia bardzo uproszczonej dedukcji (co z kolei może wynikać z bardzo wielu przyczyn: braku wystarczającej wiedzy i inteligencji, celowego działania, a być może – jak mi się wydaję – głównie dlatego, że autorzy rozpatrywali tylko konkretne skutki oraz przypadki, tj. zbierali same dane i nie dokonywali wysuwania hipotez wątków pobocznych i nie spodziewali się, że ktoś rezultaty ich badań będzie chciał uogólniać, wyrywać z kontekstu i wykorzystywać w innych sytuacjach o diametralnie różnej charakterystyce. Przykładowo, większość tych badań nie rozróżnia ingerencji „psów turystów” od ingerencji psów zdziczałych, bezdomnych, porzuconych (takich, które zaczynają na stałe żyć w danym ekosystemie) czy kłusowników i myśliwych. Badania te mówię ogólnie o ingerencji psów. Mało tego – niektóre wręcz mówią tylko o ingerencji psów zdziczałych.

Najważniejsze, co wyłania się z niemal wszystkich badań, jest to, że inwazyjność psa jest zazwyczaj wypadową licznych BŁĘDÓW WŁAŚCICIELA PSA lub braku jakiejkolwiek kontroli (a więc domniemywać można psy zdziczałe czy puszczane samopas z okolicznych osad ludzkich). Badania ukazują bowiem szkodliwość psa w ekosystemie na podstawie jego zachowań, do których dochodzi przy braku kontroli nad nim przez właściciela lub patologicznego przyzwolenia z jego strony na takie (co powinno być oczywiście surowo karane i ścigane): zagryzanie dzikiej zwierzyny, głośne i nieustanne szczekanie, rozkopywanie nor, schodzenie z wyznaczonych ścieżek, pozostawianie odchodów i przenoszenie chorób. Jak widzicie, bardzo wiele zależy więc od nas samych. Tymczasowe oraz kontrolowane przebywania zdrowego psa w ekosystemie tę inwazyjność diametralnie obniża, a  może nawet w ogóle jej nie powodować. Dlatego:

1. KONTROLUJEMY SWOJEGO PSA:

a) Poprzez smycz lub pewność na wzorowe, podkreślam – WZOROWE (a nie czasem tak, czasem nie) i NATYCHMIASTOWE reagowanie na komendy.  Musisz zawsze mieć kontrolę nad swoim psem oraz pewność, że nie skrzywdzi dzikiego zwierzęcia, człowieka czy innego psa. Jeśli jeszcze nie nauczyliście się komend –  Ty ich używać w sposób właściwy, a Twój pies na nie wzorowo reagować, to używajcie smyczy!
Stosowanie smyczy jest według nas także niezbędne przy zwiedzaniu PARKÓW NARODOWYCH (w nich zresztą jest to nakaz prawny) i innych obiektów wysokiego stopnia ochrony przyrody ale także miejsc niechronionych, ale gdzie widzimy wzmożoną aktywność dzikich zwierząt.  

W przypadku psów z silnym instynktem łowieckim cały czas należy w dzikim ekosystemie trzymać je na smyczy. Gdyż nawet po wielu razach posłusznego zachowania, ich instynkt potrafi całkowicie wyłączyć ich posłuszność. Na wyciszenie instynktu może wpłynąć kastracja, co nie jest jednak pewne. Kastracja zmniejsza za to intensywność,”moc” zapachu moczu psa, więc zdecydowanie staje się on przez to odrobinę mniej drażniący dla zwierząt żyjących w ekosystemie.

b) Nie pozwalamy psu schodzić ze ścieżki, ani odejść samodzielnie na większy dystans. Pies ma cały czas być blisko nas. Na dystansie, który gwarantuje nam możliwość NATYCHMIASTOWEJ reakcji i przywołania psa do porządku. Pies biegnący kilkanaście metrów przed nami, samopas, wywoływać może u zwierzyny dużo większy strach, niż maszerujący w naszym sąsiedztwie. A nam o wiele więcej czasu zajmie reakcja w przypadku niewłaściwego zachowania psa.

c) NIGDY nie pozwalamy psu gonić dzikiej zwierzyny lub niszczyć jej siedlisk – np. lisich nor. Straszne jest to, że niektórzy ludzie się wręcz tym szczycą i traktują jako rozrywkę dla psa (jest takich ludzi mnóstwo i nie są to tylko zdegenerowani myśliwi).

d) Nie pozwalamy też psu stać dłużej pod jakimś drzewem czy skakać na nie. Może się bowiem okazać, że jest tam ptasie gniazdo albo znajduje na nim inne stworzenie, które traktuje drzewo jako swoje schronienie.

Mam pytanie do ludzi, którzy pozwalają psom na takie zachowania – czy byłbyś zadowolony gdyby wielki (stereotypowo) Rottweiler gonił twojego psa przez 15 minut? No byłbyś oburzony, żądałbyś kary śmierci dla psa i dla właściciela pewnie też, a przynajmniej kagańca, kolczatki czy porządnej i krótkiej smyczy. Kochasz swojego psa i traktujesz jak dziecko, a jednocześnie gardzisz emocjami, strachem i wysiłkiem innych zwierząt: sarny, lisa, dzika, świstaka, kozicy, ptaków? Czy to są grzyby bez mózgu? Te zwierzęta czują dokładnie tak samo, jak twój pies. Druga uwaga – jesteś takim słabym właścicielem, że nie potrafisz psu zapewnić sam odpowiedniej zabawy? Jesteś tylko gościem w danym ekosystemie, bez swoich ubrań, telefonu komórkowego i zapasów batoników zginąłbyś tu w ciągu 2 tygodni, a pewnie o wiele szybciej.

Nie będę tu rozwijał wątków, że smycz według prawa wielu krajów jest bezwzględnie wymagana czy niebezpieczeństwa dla samego psa… Nic mnie nie obchodzi, że pies, który pogonił jakieś zwierzę, sam został zaatakowany przez dzika czy wilka (na marginesie, których spotkanie w wyższych partiach górach jest niemożliwe). Twoja decyzja, twoje konsekwencje, więc nie płacz potem w internetach. My rezygnujemy często ze smyczy, ale nasz Snupi jest z nami od 2010 r. i byliśmy w setkach nietypowych sytuacji. Wiemy, że nie interesuje go gonienie dzikich zwierząt, a jeśli jednak czasem mu coś przejdzie przez głowę,  to po naszej jednej i stanowczej komendzie zostaje na miejscu.  W ekosystemach z dużą ilością zwierząt nie pozwalamy mu być dalej niż 3-4 metry od nas. Musimy jednak zrozumieć, że większość psów w Polsce nie jest poddawana żadnej tresurze, ani nawet nauce posłuszeństwa. Dlatego my pochwalamy nakaz trzymania psa na smyczy na łonie dzikiej natury i nie zamierzamy w żaden sposób z tym nakazem walczyć. Jeśli oberwie się nam – w pełni kontrolującym swojego psa samymi komendami – kiedyś jakimś mandatem, to po prostu go przełkniemy. Dopóki w Polsce nie zostanie wprowadzone rozwiązanie znane np. ze Szwajcarii – iż każdy pies i właściciel muszą przejść wspólnie szkolenie z tresury, tak długo nakaz smyczy jest w Polsce potrzebny.

Badania pokazują także, że pies luzem jest bardziej inwazyjny dla ekosystemu niż pies na smyczy. Te sformułowania nie są jednak w żaden sposób bardziej szczegółowo wyjaśnione. Należy więc przypuszczać, że wynika to z tego, że bez smyczy pies goni właśnie zwierzynę, zagryza ją, schodzi ze ścieżki i wyprzedza właścicieli na kilkadziesiąt metrów itd., a my nie wiemy gdzie pozostawił odchody. Trudno bowiem przypuszczać, by chodziło o sam fakt braku smyczy (bowiem dzikie zwierzęta nie są raczej w stanie jej dostrzec, a już tym bardziej rozumieć jej funkcji).

e) Nie pozwalamy psu szczekać. OK… pies szczeknie raz na jakiś czas – nie ma problemu, ale nie pozwalaj mu szczekać całą serią na coś, co zobaczył lub tylko dla zabawy. Zabawy, w których pies szczeka pozostaw na powrót „do” , lub bliżej cywilizacji, na obrzeża dzikich rejonów, a nie w ich samym środku.

Koziorożec ze Snupim wymieniali spojrzenia przez 10 sekund. Po czym Koziorożec wrócił do jedzenia trawy. Jak widać, spokojny pies i spokojny człowiek u niektórych zwierząt nie wzbudzają panicznego strachu.

2. REGULARNIE DBAMY O ZDROWIE NASZEGO PSA

a) Poprzez szczepienia. Nie tylko szczepienie przeciw wściekliźnie, którego obowiązek corocznego powtarzania nakłada na nas prawo. (jeśli chcesz łamać prawo, ale chcesz być  fair wobec natury i reszty świata – to zrób to chociaż na początku życiu psa, oraz powtórz szczepienie po roku, a potem powtarzaj je przynajmniej co 3 lata). Przypominam, że brak corocznego szczepienia sprawia paszport oraz badanie miareczkowanie nieważnymi, jest wystarczającym powodem do otrzymania mandatu w razie kontroli dokumentów psa oraz zadecyduje o poważnych problemach prawnych właściciela, w razie ugryzienia przez jego psa innego zwierzęcia lub człowieka).  

b) równie ważne jest także powtarzanie kombinowanej szczepionki na kilka CHORÓB WIRUSOWYCH (niestety prawo nie zmusza do jej powtarzania, ale należy ją powtarzać przynajmniej raz na 2, w ostateczności 3 lata. Nie jest tak, jak myślą niektórzy, że jedno szczepienie wystarczy na całe życie). Czy wiesz, że część z tych chorób wirusowych roznosi się poprzez MOCZ!? Tak śmiertelnie niebezpieczna nosówka rozprzestrzenia się nie tylko poprzez mocz, ale także wydzielinę z nosa, spojówek i ślinę. Coraz popularniejsze w Polsce stają się też choroby zwierząt, które kiedyś występowały tylko w klimatach tropikalnych np. robaczyca serca (dirofilarioza) czy erlichioza. Twojego pupila da się jeszcze wyleczyć, ale kto wyleczy zakażone dzikie zwierzęta? To teraz wyobraź sobie, że czyjś chory pies może zabić całe stado jakieś zwierzyny, a może nawet całą populację w danym ekosystemie. No i wyobraź sobie, jak łatwo pies może zarazić się taką chorobą w dużym mieście, gdzie każdy trawnik obsikany został w ciągu roku przez, dajmy na to, 200 różnych psów. Tak więc robisz to dla zdrowia własnego psa, siebie samego i członków swojej rodziny.

c) Regularne odrobaczanie. Twój pies chodzi zazwyczaj po trawnikach w mieście, gdzie jest mnóstwo kup innych psów, kotów – nie tylko tych domowych, ale też bezpańskich, poza tym ptaków, szczurów itp. Wszystkie wymienione żerują wcześniej na śmietnikach, w kanalizacjach. Na miejskich trawnikach znajdziecie też kupy dzieci, których matki nie mają kultury czy osób bezdomnych. W tych wszystkich kupach i glebie żyją larwy i jaja pasożytów, w tym trudnej do leczenia lamblii, możliwa jest też zakażona krew tych zwierząt i ludzi.

3. SPRZĄTAMY ODCHODY SWOJEGO PSA. Z uwagi na to, że takie odchody mogą się stać posiłkiem dla dzikich zwierząt (bo ingerują w ich system znakowanie terenu, więc będą się chciały pozbyć obcych zapachów lub dlatego, że wciąż mają odchody naszego psa w sobie atrakcyjne składniki odżywcze). Przy uwzględnieniu wszystkich uwag o chorobach i pasożytach z poprzedniego punktu jest to niezwykle ważne. Nawet jeśli zdajcie Ci się, że masz 100% pewność, że Twój pies jest zdrowy i odrobaczony stosuj się do poniższych uwag:

Na szlakach krótkich i masowo obleganych przez turystów, należy te odchody najzwyczajniej sprzątnąć do torebki i zabrać ze sobą do cywilizacji i kosza na śmieci. Im bliżej cywilizacji doniesiesz, tym lepiej. Unikaj wyrzucania do kosza ustawionego w głębi szlaku. To także z uwagi na szacunek do innych turystów, w końcu kto z nas chciałby pośrodku szlaku wdepnąć w psią kupę. Jeśli ruszamy w teren na kilka dni czy trudnodostępny, najlepiej kupę psa po prostu zakopać w ziemi. Zakopać – a nie przykryć ledwo trochę – bo takie przysypanie nie utrudni dzikim zwierzętom styczności z nią, nie ogranicza też wystarczająco rozprzestrzeniania się zapachu, ani nie ułatwia przetworzenia przez glebę. Należy wykopać przynajmniej 20 cm dołek, a najlepiej głębszy (zwłaszcza jeśli masz psa powyżej 12 kg, który robi dużą kupę),  (w wysokich górach, gdzie nie ma w czym zakopać, przykryć kamieniami – kamieniami, a nie kamyczkami!). Jeśli jesteśmy przy obozowisku, w terenie gdzie legalne jest rozpalenie otwartego ognia i będziemy to robić, to kupę najlepiej spalić. Zakopywanie odchodów musisz stosować także wobec swoich własnych! Jeśli komuś się chce nosić ze sobą wapno (które teoretycznie przyspiesza kompostowanie i ogranicza rozwój niektórych grzybów i  zarazków – ale nie chcę wchodzić za dokładnie w ten temat, o działaniu wapna musicie poczytać na jakimś blogu ogrodniczym czy naukowym) i posypać nim dodatkowo zakopywaną kupę, to czemu nie. Jednak to też trzeba umieć i nie można szaleć z rozsypywaniem takiego wapna wszędzie, gdzie popadnie, bo zjedzenie go przez dzikie zwierzęta będzie dla nich tragiczne w skutkach. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest po prostu wykopać jak najgłębszy dołek.  

Na szczycie góry Roraima, i kilku sąsiednich, istnieje unikalny ekosystem. Niepowtarzalne nigdzie indziej: ptaki, owady, żaby, rośliny. By chronić ten ekosystem, a także czystość rzek, które spływają z tych gór i zaopatrują w wodę gigantyczne tereny, wprowadzono nakaz sprzątania po sobie odchodów. Każdy turysta wchodzący na teren parku otrzymuje torebki z wapnem (nie by nim przysypać kupy, ale by do tych torebek z wapnem kupy zapakować – wapno wiążę wilgoć – a potem do swojego plecaka). Zapas torebek ma przy sobie przewodnik, który jest obligatoryjny przy chęci zwiedzania parku. Po powrocie często strażnicy parku dokonują kontroli – ważą śmieci, jeśli waga znacząco odbiega od normy, to wlepiany jest mandat. Właśnie z powodu obowiązywania zasady wynoszenia z parku wszystkiego, co wyprodukujemy, mogliśmy tam wejść ze Snupkiem, no bo oczywiście jego bobki też należało sprzątać i było to dla strażników oczywiste i decydujące przy wyrażeniu zgody.

Tutaj bardzo ważna uwaga, na litość boską, nie traktujemy rzek oraz strumieni jako śmietników i nie wrzucajmy tam żadnych zanieczyszczeń. Tymczasem zauważyłem, że takie źródła wody stają się ulubionym miejscem załatwiania potrzeb fizjologicznych, mycia rąk, zębów, naczyń. Wszelkie te czynności należy wykonywać jak najdalej od źródeł wody, by gleba była w stanie je choć trochę przefiltrować nim dostaną się do wód gruntowych. Jedna rzeka, strumień i potok dostarczają życiodajną wodę często na ogromne połacie terenu. Będąc gdzieś w terenie ta woda może Ci uratować życie, chcesz pić ją z czyimś moczem, kałem, szkodliwymi dla zdrowia składnikami mydeł? Pewnie nie, to nie zmuszaj do tego innych. Tak wiele wysiłku kosztuje nalanie wody do butelki i użycie jej kilkadziesiąt metrów dalej? Druga sprawa to używaj w terenie mydeł naturalnych – ze składników organicznych! W Polsce jest kilka firm produkujących takie produkty w bardzo przystępnych cenach w porównaniu do ich wydajności i przyjemności używania dla własnej skóry (np. mydlarnia cztery szpaki – mydła w kostce i płynie, a nawet szampony do włosów w kostce oraz firma yope).

4. Ponadto, jeśli pies korzysta z obroży przeciwpchelnej i przeciw kleszczom (np. typu Foresto) to ZDEJMIJ JĄ Z PSA na czas jego pobytu w ZBIORNIKACH WODNYCH: jeziorach, strumieniach, potokach. Woda intensywnie i szybko absorbuje toksyczne substancje z obroży, które zabijają organizmy żyjące w tej wodzie, a także szkodzą zwierzętom, które tę wodę potem piją.

Jeśli zachowamy te podstawowe zasady działania, które służą przecież zdrowiu nas samych i naszego psa, to obecność psa w żaden sposób nie będzie gorsza od obecności człowieka. To człowiek robi kupę na szlaku i poza nią samą zostawia jeszcze tonę papieru toaletowego, tampony, podpaski, pieluchy dziecięce. To nie pies idzie po szlaku z włączoną muzyką z telefonu czy głośnika przenośnego. To nie pies idzie po szlaku nieustannie dyskutując ze swoimi towarzyszami, nawołując głośno tych, którzy oddzielili się od grupy. To nie pies drze mordę po pijaku, po urządzeniu sobie ogniska. To nie pies postanawia zerwać ładnego kwiatka, owoc, grzyba, tylko po to, by go sobie ponosić chwilę w ręce albo zobaczyć z bliska dla ciekawości. Pies nie pije z plastikowych – jednorazowych butelek, które „gubi” po drodze (albo przynajmniej ich nakrętki lub folijkę z etykiety). To nie pies je cukierki z plastikowych lub aluminiowych foli, które potem gubi z kieszeni. To nie pies robi siku i kupę do małych potoków i strumyków, to nie pies myje swoje stopy, ręce i zęby mydłem wprost w strumieniu, zamiast 15-20 metrów od niego, by gleba mogła wsiąknąć i choć trochę przefiltrować toksyny. To nie pies rozpala ogniska w miejscach zabronionych. Możemy jeszcze porozmawiać o kwestii zapachu, ale to sprowadza się do kwestii poruszonej na początku – dzikie zwierzęta tak samo odstraszać będzie ślad człowieka z psem, jak ślad samego człowieka. Mogę wymieniać jeszcze długo, więc przejdźmy do drugiej kwestii.

Mamy ogromną prośbę – DAWAJMY DOBRY PRZYKŁAD – nie tylko swoim zachowaniem, ale także edukując oraz zwalczając patologię w środowisku psiarzy i swoim najbliższym otoczeniu. Gdy widzimy innego właściciela psa albo mamy znajomego, który zachowuje się niewłaściwie, zwróćmy mu uwagę. Ale nie róbmy tego chamsko i w sposób bezużyteczny, bo nie przyniesie to żadnego efektu – zamiast tego wytłumaczmy mu na spokojnie, dlaczego właściwe zachowanie jest tak potrzebne. Że swoim złym zachowaniem  doprowadza do niechęci innych grup społecznych wobec nas wszystkich – posiadaczy psów… że za chwilę jedyne zielone miejsce, gdzie pies będzie dozwolony (już nie mówiąc, że dozwolony bez smyczy) to będzie ogródek własnego domu. Z Polski coraz więcej dochodzi do nas wieści o zamykaniu kolejnych terenów dla psów, zamiast ich otwieraniu. Właśnie z uwagi na niewłaściwe zachowanie nas – posiadaczy psów. Przykład narzekania na psie kupy na ulicy. Ileż psiarzy narzeka na innych na różnego rodzaju grupach internetowych, a ilu z nich podejdzie do drugiego na ulicy i powie „ej stary – masz torebkę, sprzątnij po swoim psie, będziemy lepiej postrzegani przez resztę społeczeństwa”. Być może ktoś nas zwyzywa, a może jednak zapoczątkujemy, a przynajmniej zakiełkujemy, u kogoś proces myślowy. Jeśli chcesz coś naprawdę zmienić, to chyba nie powinno Cię ruszyć kilka niemiłych słów od osoby, która nie prezentuje sobą wyższych wartości.

Z KOLEI W ARTYKULE POD TYM LINKIEM ZNAJDZIECIE ANALIZĘ OBECNEGO STANU PRAWNEGO DOTYCZĄCEGO WSTĘPU Z PSAMI NA TERENY POLSKICH PARKÓW NARODOWYCH.

Na takie odcinki mamy dla Snupiego specjalne szelki alpinistyczne (firmy hifica.pl), a dla nas uprząż do przypięcia go na swoje plecy. Jednak gdy sprzęt znajdował się 200 km od nas, trzeba było znaleźć inne rozwiązanie. Snupi już tak nam ufa i jest tak przyzwyczajony do wysokości, że w pewnym momencie po prostu zasnął

UWAGA: razem z autorami konta NIE Dla Zakazów Wędrówek z Psem rozpoczęliśmy działania mające na celu budowę oraz poprawę świadomości właścicieli psów wobec rozumienia zjawisk zachodzących w naturze oraz kształtować coraz lepsze wzorce ich zachowań. Stan przyrody w Polsce już obecnie jest w złym stanie. Polski system ochrony przyrody, kształtowania postaw oraz edukacji w tym zakresie jest fatalny i należy go zmienić oraz usprawnić. To turyści bez psów – co oczywiste z racji zakazów wstępów dla tych z psami do większości terenów objętych ochroną – mają większy wpływ na ekosystemy i tereny objęte ochroną. Wprowadzone zakazy obecności dla psów to tylko szukanie przysłowiowego kozła ofiarnego z powodu nieudolnej i źle prowadzonej od lat pracy na rzecz ochrony przyrody. To przede wszystkim inwazja człowieka (okolicznej osadniczej działalności człowieka, a przede wszystkim obecnej polityki gospodarczej – samorządowej i rządu centralnego oraz lasów państwowych – jest głównym wyznacznikiem szkodliwości, a nie turysta z psem. Potrzebna jest zupełnie nowa polityka instytucji odpowiedzialnych za ochronę przyrody, zwiększenia nakładu sił, pracy, kompetencji i odpowiednie ich dofinansowanie, by mogły w końcu w sposób realny: edukować, informować, prowadzić kampanie edukacyjne oraz pilnować i kontrolować podległe obszary oraz karać osoby łamiące przepisy. Niemniej, my – właściciel psów musimy kształtować właściwe postawy wśród swojej grupy społecznej, by w perspektywie kilkuletniej nasza grupa społeczna była dobrym wzorem. By argumenty przeciwko obecności nas z naszymi psami w ekosystemach ściśle chronionych (jak i każdych innych, bo przecież wszystkie z nich są cenne), dotyczyły tylko marginesu, znikomego procentu naszej grupy. Tylko niewłaściwe zachowania nas są głównym czynnikiem zakazującym wstępu z psem do większości atrakcyjnych miejsc przyrody w Polsce. Jeśli Jeśli jesteś autorem / właścicielem bloga/portalu/czasopisma itp. i jesteś gotów udostępnić swoje kanały oraz profile do publikowania materiałów informacyjno-edukacyjnych w kwestii odpowiedzialnego przebywania z psem w ekosystemie i chcesz dołączyć do tej akcji, napisz do nas e-mail na adres. pk.miklaszewski@gmail.com. Zapraszamy także wszelkie instytucje władz centralnych i samorządowych oraz organizacje pozarządowe do kontaktu, w celu tworzenia kolejnych etapów i kroków akcji na rzecz poprawy ogólnego stanu ochrony przyrody.
 

BEZPIECZEŃSTWO PSA:

Zacznijmy może od tego, że zdecydowana większość ZDROWYCH psów ma sprawność fizyczną i wydolność kondycyjną dużo lepszą od człowieka. A już na pewno konkretny pies od swojego właściciela. Chyba że ty uprawiasz sport intensywnie, a swojego psa trzymasz wiecznie w domu. No i są jeszcze schorowane mutanty genetyczne, jakimi są mopsy i różnego rodzaju buldogi, które hodowane są z dalszym pogłębianiem tych wad genetycznych. Ale to już osobna historia.

Tymczasem wiele osób mówi, bo „mój pies woli kanapę i nie lubi długich spacerów”. Najczęściej w takich sytuacjach ta rzekoma nieporadność czy zamiłowanie do kanapy „siedzi” tylko w głowach właścicieli. To, że dany pies uwielbia kanapę nie wynika z jego DNA, ani z tego, że to jedyna czynność, jaką chce w życiu robić. (Są oczywiście wyjątki, takie jak Akity, które z natury preferują spokojny i domowy tryb życia, ale jak piszę, i nie znaczy to, że pies nie chce dostarczać sobie żadnych nowych bodźców). W pozostałych przypadkach wynika to zapewne z tego, że ta kanapa to jedna z najlepszych rozrywek, jakie psu zapewnia właściciel. Pies przyzwyczaja się do życia właściciela i tego, co mu ten właściciel zapewnia. Na pewno widzieliście, słyszeliście albo czytaliście jakąś opowieść o psie, który przywiązał się nawet do takiego właściciela, który go bije.

Psy są więc mistrzami adaptacji i da się je przyzwyczaić do każdych warunków. To, czego naprawdę potrzebują, to nas – opiekunów. Jeśli zmienimy swoje nawyki, zmieni je również pies. Jasne jest, że jeśli ktoś od wielkiego dzwonu zabierze swojego psa na długi spacer, to pies może nie okazywać wspaniałej radości z tego powodu. Czy wyobrażacie sobie, żeby zawodnik zapasów Sumo od tak, z dnia na dzień, stał się mistrzem lekkoatltetyki? Czy to, że będzie na pierwszym treningu lekko zdezorientowany, to znaczy od razu, że mu się nie podobało? Ty zatuszujesz swoje zmęczenie i ból, by nie pokazać innym, jaki jesteś mięczak. Twój pies jest prawdziwy i szczery – zawsze. Kiedy jest zmęczony lub lekko przestraszony, to pokaże to. I nie znaczy to wcale, że cała sytuacja mu się w ogóle nie podoba. Nam też sporo czasu zajęło zamienienie kanapy z filmem na bycie aktywnym na świeżym powietrzu, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie.

Każdy pies ma inną osobowość i cechy charakteru. Powinieneś nauczyć się rozumieć swojego psa, odczytywać jego emocje. By to się udało, musisz rozwijać więź łączącą Cię z psem. Dostarczać mu nowych sytuacji, wrażeń i bodźców. Jeśli nie zmarnujesz okazji, Twój pies stanie się najwierniejszym kompanem i najlepszym przyjacielem w wielu czynnościach, w tym górskich

Wulkan Misti w Peru. 5822 m n.p.m.

Pies w górach potrzebuje wody, jedzenia oraz ochrony przed długotrwałym upałem. Na pewno przyda się też zamiana obroży na szelki i zwykłej smyczy na smycz amortyzowaną. Można także wspomóc psa pastylkami z witaminami. Ich podawanie należy rozpocząć już na kilka dni przed wyprawą, np. Gammolen Active. Cała reszta to rzeczy, które mogą ułatwić mu aktywność górską, ale ich brak nie spowoduje zagrożenia życia i da się je zastąpić innymi rzeczami.

Przykładowo, czy pies idący w góry, POTRZEBUJE OD RAZU BUCIKÓW?

Nie, o wiele lepsze będzie zadbanie o jego opuszki na kilka dni przed i w trakcie wyprawy poprzez ich nawilżanie kremem. Najważniejsze jest właśnie, by zacząć kilka dni przed, by opuszki zdążyły nabrać elastyczności i sprężystości już na czas wyprawy, a nie w trakcie, gdy są poddawane dużym obciążeniom i intensywne używane, więc mogą się uszkodzić pierwszego dnia. U nas buty przydają się na „młodych” wulkanach, gdzie skały są bardzo ostre, lub na wulkanach z dużą ilością pyłu wulkanicznego, który się szybko, mocno oraz głęboko nagrzewa od promieni słońca, a z racji drobnej ziarnistości psie łapy psia głęboko się w nim „zatapiają”. Są niezbędne też przy trekkingach w terenie skalistym/kamienistym powyżej 5 dni, bo taki czas może powodować już starcie się pazurów – nawet do części „żywej” – tj. nerwów, które zaczną krwawić.  Buty na pewno nie są zatem podstawowym wyposażeniem w góry, chyba że pies ma wyjątkowe delikatne poduszki lub niedobór witamin i jego opuszki już teraz są w fatalnym stanie. Buty mogą tylko powodować dyskomfort u psa (odciski, odparzenia) i zaburzenie stabilności, utratę przyczepności, ograniczenie możliwości posługiwania się pazurami itd. Buty mogą się przydać w śniegu, ale z drugiej strony pies może w nim je bardzo łatwo zgubić, a mokre przestaną w jakikolwiek sposób pomagać, a zaczną szkodzić.

Podsumowując, sposób działania i rozwiązania musimy po prostu wypracować systematycznym podwyższaniem poprzeczki z dostosowaniem do konkretnego psa i warunków. Czego innego będzie potrzebował duży pies, czego innego mniejszy. Czego innego pies z krótkimi łapami, czego innego z długimi, itd. Nasz pies też pokazuje nam, co sądzi o danym rozwiązaniu, np. Snupi szalał jednego dnia w butkach po wulkanie w Gwatemali, a gdy 2 dni później założyliśmy mu je w prostszym terenie, to nie chciał w nich iść. Musimy więc nauczyć się „czytać” naszego psa, rozumieć, co nam sam próbuje przekazać, a to – ponownie – sprowadza się do zdobywania doświadczeń

Szelki alpinistyczne  ze specjalnym uchwytem umożliwiają łatwe złapanie psa i pomoc mu czy nawet jego przeniesienie w wygodnej pozycji dla niego. Smycz amortyzowana z kolei gwarantuje, że ani my psa, ani on nas nie wytrąci z równowagi w razie nieskoordynowanych ruchów.

Wymieńmy zatem obiektywne cechy, które pokazują, że pies w górach nie tylko sobie poradzi, ale radzić sobie będzie lepiej niż człowiek:

a) Pies ma 4 łapy z pazurami i chropowatymi opuszkami, położony jest bliżej ziemi. Zatem jego przyczepność, balans równowagi, punkt ciężkości i wyczucie podłoża jest o wiele lepsze niż człowieka. Ryzyko poślizgnięcia się u psa, potknięcia itp. jest bardzo niskie. Nawet jeśli do tego dojdzie, to z uwagi na lepszy refleks i bliskie położenie względem ziemi, pies powinien dobrze poradzić sobie w takiej sytuacji.

Pies idealnie sobie radzi na skałach, nawet przy nadchodzącym zmroku. W czasie kiedy ja robię jeden ostrożny kroczek, on przemieszcza się o ponad metr. Zdjęcie z góry Toubkal w Maroko, najwyższej góry północnej Afryki – 4167 m n.p.m.

b) Dzięki znajdowaniu się bliżej ziemi i gigantycznemu kątowi widzenia, który wynosi 240 stopni w poziomie (ludzki wzroku – niespełna 180° i równie duża różnica jest w pionie) ułatwione ma wyszukiwanie trasy i orientowanie się, co znajduje się w jego najbliższej okolicy. Wprawdzie kąt widzenia obuocznego, tj. widzenia ostro w pełnych detalach tego, co na wprost przed nim, jest mniejszy, to właśnie dzięki temu pies może być lepiej skupiony na tym, co dokładnie przed nim. Nie rozprasza go więcej detali po bokach, które jednocześnie może kontrolować i reagować w razie konieczności i pojawienia się w nich zagrożenia – jakiegokolwiek ruchu, np. spadającego kamienia. 

Ta umiejętność kontrolowania otoczenia wzrokiem oraz wyczulenie zmysłu wzroku na rzeczy w ruchu w połączeniu z lepszymi: słuchem i refleksem, sprawiają, że pies szybciej od nas zareaguje na spadający czy obślizgujący się spod/nad ścieżki kamień, głaz itp.

To właśnie odnajdywanie najbardziej optymalnej ścieżki po kamienistym szlaku sprawia Snupiemu największą frajdę. Widać jak używa mózgu i jak dużą radość mu to sprawia. Tutaj wdrapywaliśmy się na wulkan Imbabura w Ekwadorze 4630 m n.p.m., a w tle widać wulkan Cayambe.

UWAGA: Z wymienionych powodów należy rozsądnie używać butów dla psa, które często mogą tylko te cechy zaburzyć. A buty z gumowymi elementami powodować odciski i odparzenia. Buty dla psa zalecamy przy długich wyprawach (powyżej 5 dni) oraz wspomnianych wulkanach i chodzeniu po rozgrzanych powierzchniach (piasek, asfalt). Co jednak najważniejsze używania ich tylko na stosunkowo płaskich czy łatwych odcinkach trasy, a nie w terenie trudnym, gdzie pies musi mieć pewność swoich ruchów, przyczepność, możliwość wspomagania się pazurami.
My polecamy najprostsze buty, wykonane z cordury (tego samego materiału co plecaki), szyje takie np. polska firma Wild Soul i dostępne są TUTAJ.

W takich warunkach zalecamy buciki na łapy. Chodzenie po takiej nawierzchni ściera nie tylko opuszki (temu łatwo zapobiec poprzez ich kremowanie), ale także pazury (czemu nie da się w żaden inny sposób zapobiec). Na płaskowyżu Roraima w Wenezueli, pod koniec naszego 11 dniowego trekkingu, Snupiemu pazury starły się aż do nerwów i zaczęły krwawić. Musieliśmy go nieść przez kilka godzin. Gdy tylko się trochę zagoiły, już chciał sam iść.

„Ty się o mnie nie bój, tylko strzelaj fotę, ile można czekać!” Często „przyłapujemy” Snupka, gdy staje sobie na jakimś głazie i przed długie sekundy, a czasem minuty, wpatruje się w okolice… nasłuchuje, węszy. Jak ktoś mi powie, że nie czerpie z tego przyjemności, to zapraszam z nami w góry. Zobaczyć, gdy przerywamy mu to „podziwianie” albo jak roznosi go radość przez pierwsze 3 dni w górach.

c) Pies ma instynkt, więc wbudowany respekt i świadomość niebezpieczeństwa wysokości (przynajmniej większość zdrowych psów). Jednocześnie pies nie posiada wyobraźni, przynajmniej takiej, jaką znamy u nas samych. Nie tworzy więc w swojej głowie niepotrzebnych, czarnych scenariuszy, które tylko wytwarzają paraliżujący strach – co mam na myśli? Pies tak samo zareaguje na 10 metrową przepaść, jak na 100 metrową. Podczas gdy człowiek potrafi bagatelizować niebezpieczeństwo tej mniejszej, a przecież upadek w nią skończy się tak samo tragicznie. Z kolei przy 100 metrowej szczelinie pewność siebie u człowieka maleje i rozprasza go to. Jednym słowem pies reaguje na to, co się dzieje, nie zaprząta sobie głowy mnóstwem rozpraszających go kwestii.

d) Serce psa bije szybciej, ma większy puls/tętno oraz pies jest mniejszy niż człowiek, a wykonuje tyle samo lub więcej oddechów na minutę (w zależności od wielkości, rasy itd), co – w połączeniu z generalnie lepszą wydolnością organizmu – sprawia, że lepiej jego organizm znosi wysokość.

Dlaczego? Bowiem tlen, którego spadające stężenie tak mocno niektórzy ludzie odczuwają na wysokościach (choroba wysokościowa), jest szybciej rozprowadzany w organizmie psa. Dzięki temu pies szybciej się aklimatyzuje i ma mniejsze ryzyko odczucia poważnych symptomów choroby wysokościowej. U naszego Snupiego nigdy nie zaobserwowaliśmy objawów choroby wysokościowej. Być może męczy się on szybciej, niż na standardowej wysokości, ale i tak jego aktywność była zawsze większa niż nasza. Na 5000 m n.p.m. Snupi biegał sam dla siebie, wydłużał sobie trasę chodząc i węsząc na boki lub wyprzedzając nas i wracając do nas, podczas gdy my ledwo szliśmy.

e) Pies, kiedy się źle czuje/jest zmęczony, to wie, że musi iść spać, odpocząć. Jeśli dobrze znamy swojego psa, od razu zobaczymy, że potrzebuje on przerwy. Pies nie ma dumy i obaw o swój wizerunek by kontynuować marsz, gdy nie ma sił. Jedyne, co go może dalej motywować do marszu dalej, to nasza aktywność, dlatego tak ważne jest rozumienie i umiejętność „czytania” swojego psa.

Woda prosto z lodowca – pychota! Tylko strasznie taka… no… lodowata

Ważne jest również, by nie panikować za szybko. Wiele osób pisze do nas „ja nie wiem, jak wasz Snupi daje radę. Mój pies, jak tylko robimy przerwę, to od razu się kładzie i widać, jaki jest potwornie zmęczony”.

No przepraszam bardzo… ale co pies ma robić innego? Strzelać sobie fotki selfie telefonem? Czy przeglądać te już zrobione? Oglądać mapę? Gotować kawę? Porozmawiać z wyimaginowanym kolegą? Zastanawiać się nad pogodą i obraniem odpowiedniego szlaku? Pies regeneruje siły, a sen jest najlepszym do tego sposobem. Jeśli pies czuje się bezpiecznie w danym miejscu, to po prostu pójdzie w nim spać. Iza reaguje podobnie. Zasypia w sekundę i już po 20 minutach ma dużo więcej energii i tak bardzo nie marudzi, że trzeba iść pod górę 😀

Psy potrafią przemierzyć naprawdę ogromne dystanse. Mają 4 nogi, nie mają bagażu. Tak długo, jak nie ma upałów, mamy zapas jedzenia i wody, a pies nie ma kontuzji czy schorzeń, to nie możemy skrzywdzić psa zwykłym marszem.

no… ewentualnie do atrakcji psa podczas przerwy można jeszcze dołożyć zapozowanie do zdjęcia

f) Temperatura – pies, jeśli ma futro, o wiele lepiej znosi niskie temperatury niż człowiek. Psie futro jest genialną izolacją, która zatrzymuje w dolnej warstwie ciepło z organizmu, jednocześnie w górnej chroni przed chłodem. Dopóki pies jest w ruchu, nie pada gigantyczna ulewa i nie ma mocnego wiatru, pies z futrem dobrze znosi niskie temperatury. Przykładowo, nasz Snupi nie odczuwał dyskomfortu nawet przy minus 25 stopniach, podczas 4-godzinnego spaceru. Dopiero przerwy powodowały, ze robiło mu się zimno. Wysiłek fizyczny znacząco ułatwia zachowanie odpowiedniej temperatury ciała. Normą jest spotykanie osób w podkoszulce z krótkim rękawem na dużych wysokościach, nawet w chłodne pory roku. Poza tym problem temperatury to problem, który banalnie można rozwiązać – wspomagając psa jakimś ubraniem. Ważne jest by ubranie faktycznie spełniało swoją rolę, by było wygodne dla psa i przypadkiem nie osłabiało pracy naturalnej izolacji psa – futra (przykładowo zostanie ono zbyt mocno uklepane). W tym celu przydatne mogą być też buty, ale to w warunkach śniegowych lub przy gigantycznych porywach wiatru (pamiętaj jednak, że mokre buty tylko wyziębią psa jeszcze szybciej – zamiast pomagać, zaczną szkodzić. Dlatego muszą to być buty, które nie przemokną, a buty mogą się stać mokre nawet od temperatury psich łap, która rozpuszczać będzie śnieg). Jeśli chodzi o nocleg psa w takich temperaturach, to istnieją małe śpiwory dla psów, ale najprościej psa po prostu zaprosić do swojego śpiwora – co także nam umili górską noc, lub przykryć go naszymi ubraniami. Chociaż niektóre psy wolą spać zwinięte na śniegu poza namiotem jak np. Malamuty, warto im na to pozwolić.

Podsumowując, dla zdrowego psa oraz dla zdrowego człowieka nie jest problemem wejść na 6 – 6,5 tys. m.n.p.m – od samej strony fizycznej. Dopiero od tej wysokości zaczynają się poważne niedobory tlenu, niska temperatura. Oczywiście nie można zrobić tego z marszu. Istnieją wcześniej cały czas pewne zagrożenia, które niosą góry, ale to jest coś, z czym należy sobie radzić poprzez indywidualne i odpowiednie przygotowanie, zdobywanie doświadczenia oraz odpowiednią reakcję na bieżąco.

Jeśli pies jest zdrowy i dbamy regularnie o jego kondycję, to góry będą dla psa ogromną radością, a nie mordęgą. Zdrowy, zaszczepiony, odrobaczony pies oznacza także, że jego obecność w ekosystemie będzie znacznie mniejszym zagrożeniem dla tamtejszej fauny i flory.

Jeszcze jedna, bardzo istotna uwaga – to co dla nas jest bardzo wysoko, w innych rejonach świata jest normą. Piszę to, bo w głowie mam jeszcze mój ulubiony „rodzynek” ignorancji i definiowania rzeczywistości na podstawie wyłącznie własnych – a czasem nawet nie własnych, tylko wyssanych z kosmosu – doświadczeń i definiowania rzeczywistości „bo mi się wydaję”. Otóż pewna kobieta twierdziła, że bezpieczna wysokość dla psa, to maksymalnie do 1000 m n.p.m. Chciałbym więc poinformować, że istnieją rejony świata, jak Ameryka Południowa, Azja Środkowa i wiele innych, gdzie gigantyczne ilości osad ludzkich położone są na wysokości 2500 m.n.p.m i wyżej. Na takich wysokościach są nawet nawet stolice czy największe miasta krajów: jak Quito w Ekwadorze, Bogota w Kolumbii, La Paz w Boliwii. Ludzie, psy, koty, chomiki, kanarki, świnki morskie żyją tam, jak gdyby nigdy nic. W Peru czy Ekwadorze znajdziecie wulkany powyżej 5000 m n.p.m., gdzie nigdy nie ma śniegu, ewentualnie przez krótką chwilę, gdy nadciągnie burza, a w Europie jeszcze kilkadziesiąt lat temu był wieczny lodowiec na wysokościach od 2500 m n.p.m.

W drodze do inkaskiego miasta Choquequirao w Peru. 1,5 dnia marszu na wysokości 2500 – 3 000 m n.p.m. Po wcześniejszych naszych wizytach na 4 czy 5 000 metrów przez 12 dni, to był niemal poobiadowy spacerek 😀 Jednak według niektórych „psiarzy” to już dawno strefa śmierci 😀

Nie pozwalajmy z psów robić wydmuszek, którym grozi uszkodzenie od najmniejszej niedogodności. Nie róbmy z psów wyrwanych cesarskim cięciem schorowanych wcześniaków. Choć niektóre rasy psów wydają się bliższe pluszowym misiom niż wilkom, kojotom czy lisom, to nie zapominajmy, że właśnie od dzikiego zwierzęcia, które żyło w lesie, pochodzi pies. Wiele naszych milusińskich wciąż o tym pamięta, np. wykonując nawyk kręcenia się i kopania przed położeniem, który zapewne wziął się od tworzenia legowiska w ściółce leśnej. Pies potrzebuje i lubi się zmęczyć, wybrudzić. Psy uwielbiają myśleć, używać swojego mózgu i się rozwijać, o czym świadczy chociażby zamiłowanie do zabawy i radość z możliwości bawienia się w nowy sposób (np. z nową osobą, która wykonuje zupełnie nowe ruchy względem znanych ruchów właściciela).

Pamiętaj, że psy potrzebują przynajmniej jednego długiego spaceru dziennie, a wszystkie inne też nie powinny być krótsze niż 20-30 minut. Pies na spacerze realizuje swoje potrzeby, nie tylko fizjologiczne, ale także psychiczne i rozwojowe, potrzebuje kontaktu z innymi psami.

Snupi odnalazł swoją atrakcję podczas wizyty w lodowcu – możliwość jego lizania. Sprawiało mu to przyjemność mimo panującego chłodu.

Przykład namacalny – rasa psów ratlerek. Wiecie czym jest ratlerek? To tak naprawdę pinczer miniaturowy. A wiecie jakie jeszcze inne psy są tę rasą? DOBERMANY, czyli pinczery duże. Po środku mamy pinczery średnie. Wszystkie te psy mają bardzo podobne potrzeby, np. duża ilość ruchu. Ktoś dalej będzie chciał mi powiedzieć, że miejsce ratlerka jest w torebce Paris Hilton, a dobermana na posesji do pilnowania domu szefa mafii? Widzieliśmy takiego kurdupla w górach w Wenezueli, radził sobie bardzo dobrze i był szczęśliwy.

Jeśli ktoś twierdzi, że zabranie psa w góry to jego krzywdzenie, mam nadzieję że tak samo myśli o zabieraniu psa na 5 minutowe spacery – dzień w dzień dookoła bloku, malowaniu mu paznokci, ubierania w sukienki, albo zabierania go na wystawy (Niektórzy mają na tym punkcie chore obsesje. Dbają tylko o to, by pies był piękny i lśniący, a gdzieś mają jego psychiczne, fizyczne i emocjonalne potrzeby – są ludzie zdolni do tatuowania nosów swoich psów, by były idealnie czarne!). Jakby wszelkie dyscypliny sportowe z psem miały powstać w dzisiejszych czasach, to internet byłby pełen sprzeczek na ten temat. Bo jak to?! Pies w zaprzęgu sań przy -20 stopniach w śniegu. Jak to?! Pies biegnący przy rowerze 40 km/h (bikejoring)?! A może by się tak czepiać agility – tego, że teraz każda nastolatka chce mieć border collie, co będzie robił salta, fikołki i cuda na kiju. To może wprowadzić dla nich nakaz kupowania każdemu psu preparatu na wzmocnienie stawów, może obowiązkowy kurs podstaw psychiki psiej?!

Wróćmy jeszcze na chwilę do wpływu psa na ekosystem i potwórzmy – DAWAJMY DOBRY PRZYKŁAD – nie tylko swoim zachowaniem, ale także edukując oraz zwalczając patologię w środowisku psiarzy i swoim najbliższym otoczeniu. Gdy widzimy innego właściciela psa albo mamy znajomego, który zachowuje się niewłaściwie, zwróćmy mu uwagę. Ale nie róbmy tego chamsko i w sposób bezużyteczny, bo nie przyniesie to żadnego efektu – zamiast tego wytłumaczmy mu na spokojnie, dlaczego właściwe zachowanie jest tak potrzebne. Że swoim złym zachowaniem  doprowadza do niechęci innych grup społecznych wobec nas wszystkich – posiadaczy psów… że za chwilę jedyne zielone miejsce, gdzie pies będzie dozwolony (już nie mówiąc, że dozwolony bez smyczy) to będzie ogródek własnego domu. Z Polski coraz więcej dochodzi do nas wieści o zamykaniu kolejnych terenów dla psów, zamiast ich otwieraniu. Właśnie z uwagi na niewłaściwe zachowanie nas – posiadaczy psów. Przykład narzekania na psie kupy na ulicy. Ileż psiarzy narzeka na innych na różnego rodzaju grupach internetowych, a ilu z nich podejdzie do drugiego na ulicy i powie „ej stary – masz torebkę, sprzątnij po swoim psie, będziemy lepiej postrzegani przez resztę społeczeństwa”. Być może ktoś nas zwyzywa, a może jednak zapoczątkujemy, a przynajmniej zakiełkujemy, u kogoś proces myślowy. Jeśli chcesz coś naprawdę zmienić, to chyba nie powinno Cię ruszyć kilka niemiłych słów od osoby, która nie prezentuje sobą wyższych wartości.

Linki do badań i opracowań:
1. https://www.researchgate.net/publication/6055768_Four-legged_friend_or_foe_Dog_walking_displaces_native_birds_from_natural_areas
i skrót https://royalsocietypublishing.org/doi/full/10.1098/rsbl.2007.0374

2. https://www.vetpol.org.pl/dmdocuments/ZW-11-2015-02.pdf 

3. https://www.tau.ac.il/lifesci/zoology/members/yom-tov/inbal/dogs.pdf

6. https://www.tau.ac.il/lifesci/zoology/members/yom-tov/inbal/dogs.pdf

7. http://tchester.org/srp/lists/dogs.html 

 

7 comments to “Z PSEM W GÓRY albo DO LASU – NA JAKICH WARUNKACH I JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ?”
  1. Dziękuje wam za tak informacyjny artykuł. Obserwuje was na IG ale pierwszy raz trafiłam na blog. Naprawdę świetnie napisane i tyle cennych rad i informacji. Mamy border collie od pół roku i staramy się z nim chodzic po górkach. Na razie go oszczedzamy, bo to jednak szczeniak. Ale już od małego dostaje tabletki na wzmocnienie stawów i kości. Jeszcze się go uczymy bo to nasz pierwszy pies – taki na 100%. Przyzwyczajamy go tez do naszego życia. Są dni kiedy odpoczywamy na kanapie i wychodzimy tylko na podwórko ale poza tym staramy się chodzic na kilkukilometrowe spacery. A w weekendy i urlopy.. górki, campingi, nowe miejsca (śpi z nami w namiocie, przytulas mały). Mam nadzieje, ze będzie kiedyś tak szczęśliwy jak Snupek z wami :))

    Czy możecie zdradzić jakie macie szelki dla Snupka? My na razie używamy TrueLove zakładane przez głowę ale jak już osiągnie dorosły wiek to chcemy mu kupić porządne :))

  2. Super artykuł! Wiele mało popularnych i dla mnie sporo nowych informacji – dzięki!
    Odczarowaliście mocno temat psa w górach i w podróży – oby tekst trafił do wielu. Rok temu, będac zimą na Szrenicy z psem, usłyszałam komentarz: „jak można zabrać psa w takie miejsce!” Bez komentarza 🤪

  3. Podoba mi się Wasze podejście do podróżowania z czworonogiem. Jak wielu dziedzinach życia – najważniejsze jest zachowanie zdrowego rozsądku.

    PS. Niesamowite widoki, świetne zdjęcia i przepiękny pies, który wygląda na naprawdę szczęśliwego członka ekipy podróżniczej:)

  4. Podoba mi się Wasze podejście, z głową, rozsądkiem i bez bezsensownych ocen i wystawiania wyroków. Mądry tekst o smyczy, w czasach, kiedy każdy kto puszcza psa w lesie jest hejtowany, trafiacie w sendo sprawy. Bo nie smycz, czy jej brak, a kultura, poszanowanie natury i zdrowy rozsądek to kluczowe sprawy. Łapa dla Was! Pozdrawiamy Huncwotową ekipą – Ala, Piotrek i Mauro <3

Skomentuj Marcin BWZ Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *